Czas wolny
CZAS WOLNY. Poważniej o przyjemności.
Czas wolny … w końcu! Nie spodziewamy się szczególnych komplikacji w tym obszarze życia. Chcemy się zrelaksować i dobrze się bawić, i przewidujemy że jedynymi przeszkodami na drodze do tego celu mogą być czas i pieniądze. Lekko i chętnie przyjmujemy sugestie znajomych, biur podróży, bez skrupulatnej analizy.
Ale czy nie moglibyśmy mieć lepszego życia gdybyśmy nie zdawali się na przypadki, też w temacie czasu wolnego i przyjemności? Gdybyśmy poważnie potraktowali własną przyjemność?
Nie robimy tego, ponieważ brakuje nam czujności w stosunku do naszej indywidualności: zakładamy, że to, co służy innym, będzie również korzystne dla nas. Nie jest łatwo uwzględnić własną wyjątkowość. Większość z nas jest bardzo skromna w kwestii tego, co lubi. Nie ośmielamy się postawić na pierwszym planie naszych własnych odkryć, preferencji. Jesteśmy jak przeciętni artyści powielający mistrzów.
Ten, kogo nazywamy wielkim artystą, to ktoś, kto przede wszystkim nauczył się poważnie traktować samego siebie. Aby zostać wielkim artystą w tym sensie, nie chodzi o odkrycie techniczne, ale o siłę do pozostania wiernym sobie. Większość z nas nie tworzy sztuki. Ale czy nasze życie nie może być dziełem sztuki dla każdego z nas? Czy nie możemy być artystami własnego życia?
Umieramy z tragicznie nieodkrytymi indywidualnymi apetytami i intensywnymi doznaniami powtarzając uznane wzorce. Aby się uratować, potrzebujemy ekwiwalentu artystycznego przełomu. Powinniśmy być przygotowani na odkupieńcze dziwactwo. Gdybyśmy używali tylko siebie samych jako punktu odniesienia, jak wyglądałaby nasz niedzielny obiad? Co byśmy jedli ? O czym byśmy rozmawiali? Gdzie byśmy usiedli? Jakie mogłyby być wakacje specjalnie dostosowane do naszych upodobań i skłonności? Jaką część standardowej trasy turystycznej moglibyśmy ominąć? Czy naprawdę interesują nas te wszystkie dzieła sztuki np. w Centre Pompidou? Czy chcemy wiedzieć z jakiego roku jest kolejna katedra?
Psychoterapia – Czas wolny #2
Tak często wpajano nam, że nie możemy być samolubni i powinniśmy nauczyć się porzucać nasze interesy ze względu na społeczność, że nie dostrzegamy bardziej przerażającej wersji: że w wielu obszarach nie jesteśmy wystarczająco samolubni. Nie zwracamy należytej uwagi na naszą delikatną, niezwykłą, niepowtarzalną naturę. Nie wyrażamy naszych prawdziwych doznań. Nie pozwalamy by na czasie wolnym odciskał się nasz indywidualny charakter. Zabijamy naszą wyjątkowość z grzeczności i strachu przed dziwnością. Spędzamy nasze życie na bronieniu niemożliwej idei: że jesteśmy prawie tacy sami jak wszyscy inni!
A jak już wyjedziemy, to staramy się być „jacyś”: mili, zabawni, zaskakujący, nonszalanccy, na luzie, dowcipni, nie przejmujący się, oczytani, obeznani / z nowymi trendami w literaturze, modzie, podróżach, kuchni, itd./, doświadczeni. Sposobów na jakie staramy się „być” jest mnóstwo. Chcemy by było miło, tak ciężko pracowaliśmy cały rok, w końcu wakacje! Nie chcemy psuć atmosfery, wyjść na ponuraka, chcemy być w grupie, z innymi. Próbujemy dopasować się, przyjąć obowiązujący styl /albo o jakim myślimy, że obowiązuje/.
A potem… jesteśmy potwornie zmęczeni, urlop minął, a my tęsknimy za wypoczynkiem –gdzie już nie trzeba być jakimś, takim jak inni. Gdzie można być sobą, bez obawy że taka postawa spotka się z odrzuceniem, zdziwieniem. Bez poczucia, że nie daliśmy rady, że jesteśmy inni, dziwni.